piątek, 24 lutego 2012

muzeum

-Z tyłu liceum z przodu muzeum, co lalka?
-Niech się Pan odczepi.
-No, przepraszam Szanowną Panią, nie wiedziałem, że taka piękna i młoda Pani
-Panie, lepiej byś się pan skupił na robocie, a nie zaczepia Pan obcych na ulicy

Kobieta odwróciła się na pięcie i poszła prężnym krokiem przed siebie. Miała dwadzieścia pare lat, długie nogi i długie lśniące czarne włosy. Gdy tak odchodziła plisowana spódniczka rytmicznie wahała się raz w lewo, raz w prawo. Dziewczyna ta nie była może niesłychanie piękna, nie była też brzydka. Jedno można było o niej powiedzieć, była niesamowicie zadbana. Długie włosy schludnie ułożone, kieszenie puste, pozapinane guziki, czyste błyszczące buty, uprasowane ubranie, pomalowane paznokcie i w końcu nienaganny makijaż. Można by powiedzieć, że dziewczyna wyszła z reklamy jakiejś, albo, że jest z innego świata.
Szła dalej przed siebie prężnym krokiem pozostawiając za sobą cienką ścieżkę słodkich perfum.
Nie miała w zwyczaju odpowiadać na zaczepki, ta jednak była wyjątkowo trafna, może tylko kierunki pomylone.

*****

Kobieta otworzyła drzwi, musiała włożyć w to nieco siły, gdyż nie chciały ustąpić. Pewnie znów coś zablokowało się, pomyślała. Pchnęła drzwi mocniej i weszła do pokoju stąpając ostrożnie pomiędzy porozwalanymi na podłodze ubraniami. W ciemnym pokoju widać było tylko cieniutkie paseczki światła samochodów, które przejeżdżały za oknem. Kobieta zsunęła buty i kopnęła je po podłodze, każdy w inną stronę. Położyła torebkę na podłodze, szukając w niej notesu wyrzuciła na zewnątrz pustą butelkę po soku, chusteczki do nosa, spinkę do włosów.
Pokój jej przypominał biuro rzeczy znalezionych, ładnie urządzony, ale w kompletnym znajdujący się nieładzie, zaryzykować by można nawet stwierdzenie rozkładzie.
Kosz przeistoczył się w kupę papierków, krzesła porosły stosami ubrań, powywijanych na lewą strone zdejmowanych w pośpiechu podkoszulek, rozpostartych w poprzek podłoki szali i rajstop.
Obraz ten przetkany był również stosami mniej lub bardziej zorganizowanych kartek papieru. Kobieta podniosła z ziemi kubek, w środku był gnijący ogryzek, fe pomyślała i dostawiła go do rzędu na parapecie, rząd kubków do wyniesienia pomyślała i w roztargnieniu bawiła się kubkiem obracając go w dłoniach. tak...

****
Głupi dziad pomyślała kobieta przechodząc przez pasy.
poprawiła na ramieniu torbę i odpowiedziała z uśmiechem na uśmiech przechodzącego obok niej mężczyzny. Była młoda, piękna pełna życia.
Każdy chciałby taką mieć, jednak była to tylko fasada, maska uporządkowania, szczęścia i spokoju.
To co działo się wewnątrz niej było w pewien sposób widoczne w jej pokoju.
Gnijące resztki jedzenia, kubki do wyniesienia,
porozrzucane ubrania i przedmioty, chaos, który starała się ukryć pod płaszczem perfekcji.
perfekcja kamuflażu
iluzja, w którą łatwo uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz