pięciolinia
jak to dobrze jest nie być, zawieszonym gdzieś pomiędzy otchłanią nocy, a blaskiem świtu. nie być. unosić się nad przyprószonymi siwizną łąkami, zanurzać koniuszki palców w kryształowej tafli kałuż. nie być. leżę, nie jestem, leżę, lecz nie czuję mojego ciała, jestem wszystkim. nie jestem. widzę, słyszę, czuję lecz milczę, język utknął w drodze do jestem-mówię. konstelacje pajęczyn, misterna biżuteria traw i rosy otacza mnie, paleta pierwszego przymrozku. zawieszony gdzieś, pośrodku, nie jestem. słyszę chrobotanie podeszw na zmarzniętym żwirku, zmarznięte głosy i uściski dłoni, oddechy malujące na szybach życie. nie jestem. widzę w górę i czuję pod, nie jestem pięciolinia trakcji kolejowej otoczona uwerturą czarnych szkieletów drzew złowrogo manifestuje mój brak mnie. nie jestem, wiatr gra smutną melodię, którą słyszę nie będąc, czuję protest ziemi , lekkie łkanie, szloch na moich plecach, zimny pot. nie jestem i nie będę. nicość. słyszę prasowanie szyn, pociągły jęk, widzę światła, oślepia mnie blask blaszanego słońca, długi głuchy krzyk.
krwawy świt zalewa nuty. nie jestem i nie będę. już nigdy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz