środa, 2 listopada 2011

something mine 2

 .......


Sadystyczna wyliczanka, pijacka gra pełna niedopowiedzeń.

Rysuje towje kontury, głowa, ramiona, szyja, uszy, nos, oczy i linie policzków jak się uśmiechasz. Rysuje kontur, w środku nie będzie nic poza moim cierpieniem.
Rysuje czarne kreski, które zamiast pociąć cie na kawałki delikatnie dotykają twoich granic
Rysuje swoją porażkę, niemożliwość dokonczenia tego nieudanego rysunku i spalenia go
Rysuje powolii ponieważ wiem, że gdy skończe, obudze się i zobaczę swoją głupotę
Rysuje namięnie bo nie potrafię powstrzymać tego co ze mną robisz
Rysuje czarno na białym by w końcu przestać się oszukiwać
Rysuje, ale wiem,że każda kreska która powinna być strzałem w twóje serce jest rykoszetem
Oddaje się i poddaje, jestem bezbronnym zwierzęciem, które nie może oprzeć się instynktowi
Oddaje się za każdym razem mówiąc, że to ostatni
Oddaję się, wiedząć, że będę przedmiotem
Oddaję się, bo idealizm musi boleć
Oddaję się, sadystyczna zabawa, mój nałóg
Pisze, zamiast milczeć
Daję się, i co z tego
Oddaję, zamiast uciekać
kocham zamiast nienawidzić.

.........
''pancernik'' 
jak go otworzyć z czym jeść i dokąd idziemy,

co zrobić żeby zamknąć jej usta? może nie trzeba tak wiele, może wcale nie trzeba szarpać jej za włosy, kneblować jej ust, gwałcić ani wpychać języka do jej ust, może trzeba niewiele ale to, z rodzaju tych najtrudniejszych, ale może wróćmy do początku tej historii, bo tak naprawdę jaki on jest i dokąd prowadzi, w uporządkowanym świecie, gdzie żyje się lepiej, wszystko powinno mieć początek, i koniec te początki i końce powinny być rytmiczne, jak uderzenia zegara, jak brzmienie słów w znanym nam języku, niestety z językiem i zegarem pojawił się ostatnio problem, który sprawia że uporządkowany świat jest też idealny, w utopijnym tego słowa znaczeniu,
żyła w czasach pomieszania języków, w czasie który był też pomieszany, godziny mijały tak jak tego chciały lub wcale, nie płynęły, słowa, które w swojej zbędności są jedyną formą porozumienia stały się jeszcze większym nieporozumieniem, bo jak tu coś zrozumieć w momencie, kiedy każde słowo, a przynajmniej większość z tych, które naprawdę mają znaczenie ma ich wiele i nie ma żadnego podręcznika któryby mógł zdefiniować, co, kto, kiedy, na prawdę, jak karabiny maszynowe wystrzeliwujemy pociski zapominając już czy są to ślepaki czy prawdziwe naboje z krwi i kości, a może wszystko naraz, albo mamy urojenia i stoimy z patykiem i zawadiacką miną bawiąc się w udawanie, cóż nawet zabawa jest rozumna lub taką być powinna gdyż powinniśmy być świadomi, że nią jest, zabawą w sensie, ale nie zawsze tak jest, wszystko pomieszane, pomieszane w głowach, pomieszane w czasie i przestrzeni, to trochę jak rycina na której trudno zdecydować się w kierunku i przestrzeni, wszędzie jest mnóstwo schodów, ona nie dość że musi wybrać w teście odpowiedź na, wskaż kierunek obrazka, gdzie jest góra, centrum, co jest najważniejsze, schodzisz, wchodzisz, idziesz czy się cofasz, musi też wybrać, po których schodach chce i co chce i, jak tu to zrobić, pewnie się teraz uśmiechasz i mówisz, że to ucieczka że zawsze jest wybór, chcesz kupić kangura? z obrazka przenosimy się w życie, niewiele tu się zmieniło prawda? trzy butelki białego wina i trzy osoby, to początek tej historii, ale w gruncie rzeczy to raczej początek będący skutkiem i przyczyną jednocześnie, właściwie we wszystkich swoich płaszczyznach, były trzy butelki wina i trzy osoby, ona, on i ono,które było onem, ale na potrzeby warstwy humorystycznej tej i tamtej sytuacji było onem toteż wszystko ładnie się składa 3^3 i  w sumie gdyby nagiąć pewne fakty to można by nawet ułożyć równanie logicznie spójne  3=3, bo w pewnym sensie byli trochę jak te butelki wina, jak wino też płynęła między nimi więź konwersacji przerywana rękoczynami argumentów i argumentami rękoczynów, płynął też śmiech i pewnego rodzaju perwersyjny ekshibicjonizm, było cudownie z tych cudowności kiedy to butelka krąży po trójkącie, użycie okręgu byłoby już nadużyciem, znikając pod połami kurtki na widok przechodzącego w wieczornej ciszy patrolu, ta cudowność była z tych, kiedy można milczeć i mówić w tym samym czasie, kiedy nie chce się nigdzie iść tylko tak trwać w tym strumieniu napotykając w nim podobne do siebie, dryfujące listki, bynajmniej nie chodzi tu o jakąś dekadencką metaforę, ani o to że są one bezwolne, bardziej o podróż i jej/ich ulotność, bo przecież wszystko kiedyś staje się suche i kruche, wino, były więc trzy wina i trzy osoby ono, ona i on mimo iż różne, idealnie się dopasowujące w tym odświętnym dniu powszednim, w idealnej harmonii uzupełniające rozmowę swoim bukietem, wino i rozmowa wieczorna cisza i pełne puste miasto, gdzieś z oddali dochodzący szum fal samochodów, lekka bryza skłaniająca do postawienia kołnierza i skulenia się bardziej w szaliku, nie będę wchodzić w szczegóły by nie psuć  wyborności mojej genialnej winnej metafory, suto winem zaprawianej, powiem tylko że każde z tych win było podobnie inne, miały wspólny mianownik, a może coś więcej, różnie się otwierały jedno wybuchało falami swoich słodko-cierpkich aromatów, inne odkręcało się na chwilkę by po jej upłynięciu schować się znów do lodówki w strachu przed zbyt wysoka temperaturą, inne z kolei było otwarte już od dłuższej chwili i równomiernie nasycało powietrze swoim mocnym lekko piżmowym aromatem oddając to, co w smaku mogłoby być zbyt intensywne, oddychając ze stateczną godnością,gdyby porównać świat do winiarni, a ludzi do win bylibyśmy winami bez etykietek, bez wiedzy o naszym pochodzeniu, roku produkcji czy czasie leżakowania, chcąc się między sobą dobrać musielibyśmy zaspokoić się niepewną pewnością, że to właśnie jest to, gdyż rezygnując z niego moglibyśmy już nie natrafić na to samo, a jak je odnaleźć wśród tysięcy nieoznaczonych butelek po kolorze, który zależy też od światła? gdy raz już się napiło wina i dopiero później stwierdziło się że miało się wyłączone kubki smakowe i piło się je skwaśniałe, trzeba dokonać dekonstrukcji i zniszczenia tego smaku, by znów nie dać się sobie oszukać, trzeba zniszczyć smak, nie pamiętać tamtego wina, bo nie można pić wina i mówić że jest najlepsze na świecie i jedyne gdy raz już tak,mylnie, się powiedziało,trzeba być konsekwentnym i konsekwentnie i wbrew sobie deptać ten fałszywie dobry smak który był skwaśniały, nie można dwa razy kochać, jeśli tak jest lub jeśli się tak nam wydaje należy tą starą zniszczyć i zrównać z ziemią, nie można kochać w liczbie mnogiej, kocha się pojedynczo, gdzie byliśmy, rozmowa, wino, ławka ,ciemność usypiającego parku, delikatne dźwięki wprawek na fortepianie dochodzące z budynku za nią, spokój i niezwykle żywa rozmowa, która to miała być przedmiotem tej historyjki, ale jakoś tak nie wychodzi,gdyby zanalizować wszystko to te kilka godzin zajełoby tysiące stron nie pozwalając czytelnikowi zasnac,przypuszczam ze czytać to będzie przed snem w ramach intelektualnej gimnastyki, azatem do sedna za mną pif paf,rozmowa jak zwykle tak przynajmniej wynika z moich obserwacji biegnie w kilku kierunkach i w zależności od składu gremium perorującego swoje racje lub ich brak, lub po prostu otwierającego słowa, tematy te mogłyby zostać sprowadzone do następujących dziedzin seks,kupa,polityka,religia,konik plus nasza narodowa chluba narzekanie, ich rozmowa jak zwykle się zdarzało między oną a ono krążyła gdzieś pomiędzy seksem a konikiem on też był tam i było to miłe zaskoczenie gdyż ona znała go niedługo, można by nawet rzec że nie znała go wcale jednak poprzez znajomość już wręcz dekadową z ono traktowała go na tych samych prawach, z czego on niezbyt ładnie sobie skorzystał, ale nie o tym teraz, rozmowa zbiegła po pierwszej butelce odnośnie cielesności kobiecej i roli mężczyzny lub jej kryzysie, jak twierdziła ona, później była  druga butelka i tu właśnie pojawił się temat przewodni,pancernik, nie Potiomkin i nie z czterema młokosami i psem, pancernik nowy rodzaju żeńskiego, jeśli patrzeć na część jego jestestwa,pancernik pozwolę sobie stwierdzić bardzo zagubiony w swoim za dużym i za ciężkim na wątłe ciałko pancerzyku, nie przez niego zamówiony, nie przez niego stworzony, a jednak w dzisiejszych czasach jakoś nieodzowny, chyba że zastąpiony lodowa bułką, w której siedzi ciepła i nijaka paróweczka lub przemykającym gdzieś obrzeżami i powolutku się wspinającym pulpkowatym i nieskazitelnym w swej białej galaretowatości liczi, zatem ona przedstawiała swoje racje, że to nie do końca onych wina, że takie są i że może inaczej się nie da, mimo iż by tego chciały i o presji społecznej i wielości ról i o tym że on już jest gatunkiem wymierającym, tu on się rozochocił połechtany w swojej męskiej miłości myśląc już o sobie jak o ideale  zamkniętym w kryształowej klatce, o którą ocierają się jedwabiste ciała jego kapłanek, policzek w twarz i wracamy do rzeczywistości, on to też nie to, bo on ze swoimi przywarami i grubiańską acz  częstokroć szarmancką i czarującą męskością był w pewien sposób typem niedźwiedzia, typem bardzo pożądanym, ale nie tym, azatem że mężczyźni nie walczą o swoją pozycję, a skoro tego nie robią to kobiety będą przeć dalej do przodu i że się czuja puste w środku, bo nie ma miłości i że się wszyscy boja miłości i że  muszą takie być twarde, bo nie chcą miękkich mężczyzn, a może nie w tym rzecz, źle się wyraziłam chcą ich takimi, ale tylko dla siebie, żeby wiedzieć, że na zewnątrz będą niedźwiedziami i że one nie będą musiały walczyć, że nie będą w niedźwiedzim egoizmie zostawione same sobie i ona mówiła dużo i w wielu argumentach, że to nie tylko wybór świadomy, ale też oczekiwania i wielki stres i że mężczyzna zamiast się wziąć za siebie i do roboty i zdobywać i walczyć to jakiś jest teraz niemrawy, jakiś rozmamińczony i leniwy i brak mu pazura, mówiła ona z podniesioną ręką, brak mu tego czegoś, tej siły woli, bo wiecie nie o to mi chodzi żeby to był jakiś brutal i szowinista, ale żeby w szacunku dla mnie i  mojej kobiecości umiał mnie on sobie podporządkować, i tu teraz, wtedy jeszcze nie przyjdą mi z pomocą nie moje słowa ale inne i do tego męskie słowa, choć kobiecej kreacji ustami wypowiedziane dawno, choć tak aktualne, w ogóle słowa tam zawarte są pełne i aksamitnie soczyste w swojej prawdziwości, choć oczywiście przyjmuję do wiadomości, że ktoś się może ze mną nie zgadzać i kwestionować, nawet samo pojęcie prawdziwości, dyletant i łapacz słówek, a kysz, a kysz, lepiej czytaj to może się czego nauczysz Janie, czego pragną kobiety, a  jeszcze jedno zanim do słów tych przejdę, kobiety pragną, nie są zimne i męskie, pragną do granic możliwości, tyle że w takim samym zakresie są owładnięte strachem, mężczyzna ma łatwiej, choć uparcie powtarzać będzie że nie, boją się kobiety mówić i powiedzieć, czekają, czasem w nieskończoność, na jakiś zdecydowany ruch na decyzje na wyjście z komfortowego hotelu na plaży i pójście boso po asfalcie na dziką plażę by skoczyć z urwiska i zaryzykować, a nie potulnie i nijako i bez smaku, kobiety boja się tego boja się, że nie sprostają wymaganiom, że będą musiały chodzić z porażką na twarzy, siedzą więc cicho i pokrywają się stopniowo pancerzem, żeby nie bolało, żeby mniej bolało, żeby jakoś przeć do przodu, jak mały stateczek, który nie ma portu i musi dać radę, nie ma innego wyjścia, zatonie albo przepłynie, tylko dokąd, wróćmy do słów, czego pragną kobiety, zanim to to powiem tylko cytat będzie, źródła nie, zachłannie bronię swoich sekretów, jak dobry winiarz ukrywa najlepsze wina dla siebie,dzieli je tylko z wybrańcami, z godnymi wina, bo przecież gdyby to było takie carlo rossi, to czy ktoś by w ogóle zwrócił na nie uwagę? wina i tajemnica i piwnica ciemna i sucha z omszałym zapachem kamieni i dębowych beczek, po takim opisie pewnie statystyka spożycia tego trunku wzrośnie i pijcie sobie pijcie ten delikatny złocisty płyn,jeśli lubicie, mądrości nie będzie jednak cytatu, będzie parafraza, ze mężczyzna musi być silny i intensywny porywczy jednocześnie będąc opanowanym musi kobietę Kochać do nieprzytomności, kochać bardziej niż siebie samego być dla niej oparciem, by mieć je i w niej ,by w jej ramionach i łonie móc się odradzać, móc się zapomnieć, móc umrzeć z rozkoszy, by móc odnajdywać wciąż nowe pokłady siły, by właśnie w niej, ciepłej znanej i wilgotnej jak w łonie matki móc być delikatnym i wrażliwym, by zachować swoje człowieczeństwo, by móc ją potem ochraniać by ona nie musiała wlec za sobą tego pancerza, ''był nieuchronny jak bóstwo (,,,)przyszedł tu żeby oczyścić się  z win, w nią przelał ciemność którą nosił w  sobie i śmierć która go na wskroś pożerała(,,,) był znów mężczyzną silnym i kształtnym był także dzieckiem pocieszonym odświeżonym i bezgranicznie wdzięcznym'' bo kobieta jest owszem silna, ale potrzebuje czuć się w pewien sposób poddana, zależna w obopólnym połączeniu onaonym, nie jest wołem jest krową i wołem być nie będzie i jak bardzo ktoś nie starłby mi się wmówić co i jak, kobieta będzie zawsze kobietą, a mężczyzna powinien być mężczyzną, wcale mu dobrze  nie jest w tym niebycie,  w tym miejscu w którym się znalazł, więc powinien powrócić do korzeni, do rycerskich ideałów, do tego czym powinien dla kobiety być, nie niewolnikiem marionetką ani zabawką, ale silną podporą, zdecydowaniem, na które kobietom czasem brak odwagi i konsekwencji, powinien być scalającą siłą woli tak, jak miłość i czułość kobiety, świat idealny, może  niekoniecznie, trzecia butelka dobiegła końca pozostawiając w ustach pragnienie więcej, a potem było to co zwykle jest w takich opowieściach powrót pojedynczy i mnogi wieczne powroty i  melancholia rozdzierającego serce każdego człowieka, pragnienia miłości i wieczne powroty i łzy i pancerz zawieszony na wieszaku tuż za drzwiami pokoju, puste łóżko i puste serce, nie z kamienia puste serce, od pragnienia tak puste, pragnienia które jest nałogiem pragnienia, które chcąc budować niszczy, pragnienia, które zaspokojone daje nowe życie, nowy sens, nowy kierunek historia zmierza ku końcowi był wstęp było rozwinięcie czas też i na zakończenie, kropka,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz